Dawno, dawno temu czyli w zimowy jeszcze poranek poprzedniego weekendu, odsłaniam roletę w sypialni, a tam ... taki oto widok:
Pierwsza myśl: "Coś chyba nie tak z sąsiadem! Figurki sobie w ogródku postawił!?" Ale figurki pięknie zaczęły się poruszać :D Nagrałam filmik, ale nie chce się przesłać, trudno:( Co prawda mieszkam przy lesie, ale sarny jeszcze do blokowych ogródków się nie zapuszczały. Dziki ależ owszem, im dzikie tłumy ludzi nie przeszkadzają ;D
Stoję ja sobie zauroczona widokiem za oknem. I wtedy zauważam drugiego aktora na scenie, pod balkonem siedzi miejscowe kocisko i nieprzyzwoicie gapi się na przybyszów.
"No nie ładnie, tak się gapić na gości" - myślę sobie ...
... nie zdążyłam pomyśleć i ....
... dostało się biednemu kocisku! Z własnego podwórka został wygoniony :(
Zagłębiając się dalej w weekendowe wydarzenia, zdążyłam tylko zamieścić Pytania o zwierzęta (zapraszam serdecznie do przeczytania) i komputer odmówił posłuszeństwa.
Usiadłam więc do maszyny, z postanowieniem zużycia dwóch kawałków batystu, których historia była taka. Spodnie, które ostatnimi czasy szyłam TU i TU według przepisu z Burdy były uszyte z batystu, co prawda łaciatego, ale nie ważne. Ważne, że napisane było BATYST:) Wybrałam się więc ja do stacjonarnej placówki Waszego ulubionego internetowego sklepu z tkaninami (dużo blogowiczek z niego korzysta). Już kiedyś pisałam w komentarzach, że praca przy wysyłce zamówień wre jak złoto, ale trzeba mieć odwagę, żeby w tym chaosie się odnaleźć. Po upolowaniu Pani, pytam ja o batyst. Pani wysuwa do połowy z górnej półki (nie mogło być inaczej!) belę tkaniny i pokazuje stojąc z ręką nad głową.
A ja na to: "Taki cienki?!"
Odpowiedź mogła być tylko jedna: "Gdyby był grubszy, to by była bawełna!"
No tak ... tak to jest, jak ktoś nie pamięta z dzieciństwa maminych batystowych chusteczek oraz wcześniej nie pofatyguje się, żeby sprawdzić jak tkanina dokładnie wygląda :(((
Tak więc stałam się posiadaczką dwóch kawałków przezroczystego batystu, które totalnie nie nadawały się na spodnie.
Przypadkiem znalazłam na http://www.papavero.pl/ (super strona!) wykrój fajnej bluzki, na uszycie której mogłabym wykorzystać mój nieszczęsny dwukolorowy batyst. Wybrałam rozmiar, większy niż zazwyczaj noszę, bo bluzka zwiewna, a i czasem w strategicznym miejscu potrzebuję nieco więcej miejsca;) Później tylko drukowanie, wycinanie, wykrajanie i gotowe do szycie .... Tu się zorientowała, że to wykrój bez głębszego opisu czyli na pewno dla bardziej zaawansowanych niż ja! No nic ... materiał pocięty, więc trzeba jakoś zszyć. Tu przypomniała o sobie cienkość i delikatność tkaniny! Ratuuunku!
Mierzę ja ten mój uszytek, pełna nadziei, że jakoś sobie poradzę i co???!!!
ZA CIASNA!!! Wiadomo w strategicznym miejscu!
Mało tego, okazało się, że trzeba było pomyśleć wcześniej nad jej dwustronnością:
Tak wyglądać raczej nie może? Nie wiem jak to rozwiązać?
Kolejna odsłona przeźroczystości:
Zdjęcie zrobiłam pod światło, żeby pokazać mój dramat. Ale czy ze światłem, czy pod światło nie ma różnicy, wulgarny szew przy dekolcie prześwituje i krzyczy z daleka! Bluzka wylądowała w koszyku "niechciane, niekochane" i nie mam bladego pojęcia co z tym wszystkim zrobić?
Trochę przynudziłam, ale musiałam się wyżalić. Depresję szyciową złapałam na cały tydzień. Na szczęście w piątek, mimo chorobowego stanu, przygotowałam plany na przyszły tydzień, wyciągnęłam materiały, dodatki... A na pocieszenie zrobiłam sobie bransoletkę, którą Dynia raczyła w swojej uprzejmości zaprezentować:
Pozdrawiam wiosennie!
niestety dzikie zwierzęta co raz częściej zbliżają się do ludzi, trochę sobie jesteśmy sami winni :( w wakacje osiedle nasze co rusz odwiedziały dziki .... niestety w końcu ludzie zaczęli krzyczeć żeby je ustrzelić, ale nie wpadli na to że wcześniej sami je dokarmiali...
OdpowiedzUsuńU nas też to duży problem, ludzie wyrzucają resztki przez okna:(
UsuńAh tak to czasem bywa. Niestety z bluzką Ci nie pomogę. Mam nadzieję, że coś uda ci się z nią zrobić.
OdpowiedzUsuńU nas taki widok z okna to norma. I nie ważne czy to lato czy zima. Sarenki chodzą non stop.
Tak bywa :( Na razie bluzka musi swoje odleżeć;)
UsuńNo u nas swego czasu tez się pojawiały, ale ja mieszkam bardziej w polach, więc nie ma dużo ludzi
OdpowiedzUsuńBluzka wydawała się na prawdę bardzo fajna, szkoda że nie do końca wyszła, ale za to bransoletka musi być idealna skoro nawet Dynia ją tak chętnie prezentowała :p
Pozdrawiam :)
Tak to jest, jak ktoś dokładnie sprawy nie przemyśli:(
UsuńGocha - dziś 13-ty - nie ma ograniczeń "godzinowych" :)))
OdpowiedzUsuńTakich widoków to po prostu zazdroszczę. Sarny za oknem ho, ho ;)
No ja jestem totalnie zakręcona :D
UsuńAle fajne widoczki.
OdpowiedzUsuńSarenki to rzadkość ,żeby tak podchodziły blisko.
Może głodne były ?
Zdecydowanie tak! Przyszły na śniadanie. Jeszcze tydzień temu zima panoszyła się u nas jak nic!
UsuńSarny...biegały po sąsiadującej z moim blokiem łące, niebawem pewnie zbliżą się do ogródków, a dziki biegały pod blokiem jak psy i bawiły się gałązkami - to był widok :-).
OdpowiedzUsuńBatyst - mam dwie chusteczki z delikatną szydełkową koroneczką z batystu (tak mi się zdaje) w łososiowym kolorze. Koroneczka taka...że ja chyba nie mam tak cienkiego szydełka ;-).
Pozdrawiam niedzielnie
oj tak :(
UsuńJak cudnie, jak zazdroszczę sarenek. W zeszłym roku mieliśmy liska w środku zimy. W tym roku gdy jadę samochodem, zatrzymuję się nie sarenki (juz 3 razy), ale z tak bliska to jeszcze nie widziałam.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o przeświecalność, to chyba nie jest duża wada?- wszak nie zakłada się bluzki na lampę lecz na ciało.
Oj, czasem tak się zdarza... Nie martw się, następnym razem lepiej to przemyślisz i bluzka wyjdzie super :)
OdpowiedzUsuńAle za to bransoletka piękna! :D