Pies Pracujący

Nasza aktywność jest całkowicie przypadkowa. Skończyłyśmy kurs posłuszeństwa w czerwcu 2002 i nie za bardzo wiadomo było co dalej. Dwanaście lat temu jeszcze nie było takiego wyboru jak dzisiaj, wszystko dopiero się rozkręcało. Zachęcona pierwszym sukcesem myślałam żeby COŚ dalej robić z psem, z pomocą przyszedł kolega, który zadzwonił i powiedział żebym zakupiła gazetę, w której ukazało się ogłoszenie o naborze.
I tak się zaczęło, w czerwcu pozytywnie przeszłyśmy testy, jesienią powoli rozpoczynają się treningi. Pierwszy zapis w naszym treningowym pamiętniku jest z 18 stycznia 2003r. 


Okazało się, że aby wyszkolić dobrego psa ratowniczego, trzeba się do tego przyłożyć.  Zaangażować całą rodzinę, można powiedzieć, że trening trwał 24/24h. Ćwiczenia odbywały się trzy razy w tygodniu, w coraz to nowych miejscach. Dwa razy w tygodniu zabierałam psa do pracy, aby zdążyć na trening.

Przyjemne rzeczy też się zdarzały :D
Sobotnie treningi trwały długie godziny:
Zdjęcia autorstwa Magdy M z 2006r.
ale w przerwach było trochę czasu na sesje zdjęciowe:)


Pierwszy wyjazd w 2003r. na manewry do Żagania (były poligon wojsk radzieckich)
 Później były kolejne wyjazdy ...
Miałam założenie, że jako dobrze wychowany pies, Miśka nie będzie spała w łóżku, ale po jednym z pierwszych wyjazdów, postanowienie legło w gruzach, jak temperatura w namiocie spadła poniżej 0! I musiałam zapakować się z psem do jednego śpiwora, żeby nie zamarznąć. Nieźle się umęczyłam:D Po powrocie ogłosiłam powszechne przyzwyczajanie psa do sypiania razem z nami! Przydało się nie raz, polecam. Jest nawet takie przysłowie "zimno na trzy psy" :D




Udział w pokazach, festynach, w szkołach, przedszkolach .... Uff!


Przyszedł czas na zdawanie egzaminów, długa i wyboista była to droga ...

Próby przed egzaminami były bardzo stresujące
ale wreszcie się ogarnęłyśmy i egzaminy co roku zaliczałyśmy.

Ośrodek szkolenia oddział SA Kraków w Nowym Sączu. Och! To cała osobna historia :D Pierwszy raz pojechałyśmy na mój kurs geofonów w 2004r. Przy 6 pobycie zaczęłam mówić  że ostatni raz telepię się przez całą Polskę 15 godzin i tak dobiłyśmy bodajże do 11 wyjazdów. Kurs dla przewodników, kurs instruktorski, INSARAG i najważniejszy wyjazd: pierwszy zdany terenowy egzamin! Bywało ciężko i stresująco, ale i miłe chwile się zdarzały. Poniżej fotorelacja


Chwile relaksu:)


Poranne spacery po wale nad Dunajem ...


A oto nasze pamiątkowe zdjęcia z naprawdę ostatniego wyjazdu maj 2012!

Tym sposobem w naszej przypadkowej aktywności wytrwałyśmy do emerytury. Ostatni zapis w naszym treningowym pamiętniku jest z wiosny 2010r. (ciekawe czy znalazł by się wydawca:)) Całe kolejne dwa lata zaangażowane byłyśmy w szkolenie młodzieży. Ostatecznie nasz plecak został rozpakowany w listopadzie zeszłego roku o czym pisałam TU. Teraz należy nam się zasłużony relaks. Jak widać na moim blogu odpoczywamy wspólnie, ja szyję na maszynie a Miśka śpi u moich stóp (to tak w przenośni, bo częściej jest to kanapa:). W przerwach snujemy się po lesie leniwym krokiem, a od czasu do czasu staramy się rozruszać nasze mózgi :D
Dziękujemy wszystkim za te lata pełne wrażeń, a w szczególności naszej rodzinie za wyrozumiałość oraz Ewie za wsparcie!!!

2 komentarze:

  1. Nie zdawałam sobie sprawy jaką macie fascynującą historię!
    Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała historia. Nie ma chyba nic cudowniejszego niż taka praca z psem. Mam nadzieje ,że w przyszłości z jakimś swoim psem również uda mi się poświęcić w 100%, na pewno nie będzie czego żałować... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

:D