Zaległości się piętrzą, czas się sfilcował do koszmarnie małych rozmiarów ... i tak do ... miało być końca czerwca, ale przed chwilą nieopatrznie sprawdziłam mejla, i ... tak do połowy lipca :((( Najgorsze jest to, że pomysły w głowie się gotują, a nie ma jak ich zrealizować.
Na razie pokażę przetestowany we wtorek, a uszyty w długi majowy weekend kapok dla Miśki. Ma ułatwić jej pływanie, które z kolei mam nadzieję będzie wpływać pozytywnie na jej aparat ruch. Zobaczymy jak się sprawdzi.
Uszyłam go z normalnego kapoku, podarowanego przez mojego brata wraz z lekcją jak pływa pies (wydawało mi się, że każdy to wie:) oraz wykładem na temat wyporności. Instrukcja się bardzo przydała, mimo, że wcześniej oglądałam wiele modeli i wydawało mi się, że nie ma nic prostszego.