... mam nadzieję, że tak będzie. Dobrze zacząć jest od początku. O kocich perypetiach mojej siostry wspominałam już TU. Skończyło się na tym, że rudy znajda Gerfild powędrował do stolicy na salony i tam w najlepsze bryluje. Okazało się, że to jego świat, jego bajka! Wycieczki familii bliższej i dalszej nawiedzają mojego siostrzeńca i zachwytom nie ma końca! Wspomnę jeszcze, że wspomniany tu rudzielec oskarżany był o terroryzm w stosunku do starej kotki, lenistwo, nachalność i wiele, wiele innych niewybaczalnych wad. Tak więc dom opuszczał w niesławie.
Co do lenistwa, to szybko ten zarzut został zweryfikowany, ponieważ jak tylko zabrakło tegoż "leniucha" dom mojej siostry zaczęły nawiedzać mysie plagi, a dom rocznik dwudziesty nie za bardzo ma jak się bronić. Ostatnio nawet słyszany był tupot zdecydowanie większych stópek niż mysie! Decyzja zapadła. Stara kotka nie radzi już sobie z tematem, kot więc natychmiast pożądany jest! I to dorosły, czyli schroniskowy będzie idealny. Padło na mnie, gdyż już i kota, i psa ze schroniska brałam (co prawda nie dla siebie, ale reklamacji nie było). Jak zawsze skorzystałam z pomocy schroniskowej koleżanki. Dzięki Wiola!
W niedzielę umówiona z wolontariuszką od kotów, i tu wielkie dziękuję dla Pani Eli, zjawiłam się z Panem Codziennym u wrót przybytku zwanego schroniskiem w sławnym kurorcie nad naszym wspaniałym morzem. Oczywiście lista życzeń mojej siostry została wcześniej przedstawiona (skromna była: coby kocisko łowne było, starej kotki nie terroryzowało i wykastrowane/wysterylizowane było). Wszystko zostało spełnione, ale najważniejsze w praniu wyjdzie:))